Cóż może być atrakcyjnego w wielkim mieście? Z takim nastawieniem rozpoczęliśmy naszą wędrówkę po stanie Victoria, której plan wykraczał zdecydowanie poza ramy stolicy stanu, a samo miasto postanowiliśmy zostawić sobie dopiero na niedzielny deser. W końcu nie przyjechaliśmy do Australii, by zachwycać się osiągnięciami ludzkiej cywilizacji!

W sobotę rano wyruszyliśmy razem z naszymi przemiłymi znajomymi z Indii samochodem wzdłuż pięknej trasy Great Ocean Road. Drogę tę, po I wojnie światowej, budowało przez 14 lat ok. 3000 żołnierzy, którzy powrócili z frontu. Była to inicjatywa władz Australii, które chciały zapobiec ich bezrobociu, a także oddać hołd wszystkim poległym na wojnie. Droga wiedzie aż do Adelajdy, ale najpiękniejszy jej odcinek, biegnący wzdłuż linii oceanu, kończy się w Warrnambool. Z okien samochodu podziwialiśmy wspaniałe widoki, czasem zatrzymując się na postojach, by udokumentować najwspanialsze z nich.


Po tych niespodziankach pędziliśmy, by zdążyć przed zmierzchem na najważniejsze atrakcje Great Ocean Road, które niestety, czekały na końcu tego najbardziej atrakcyjnego odcinka. Wyjątkowo powstrzymamy się od szerszego komentowania tego, co ujrzeliśmy, gdyż chyba jedynie poezja mogłaby oddać to, co czuje mały człowieczek widząc takie oto, powalające swym pięknem wytwory natury...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz