W końcu przyszły Święta, a zatem i ten wpis będzie bardzo świąteczny. W tym roku przygotowania do Wigilii rozpoczęliśmy od kąpieli. Udaliśmy się do miejsca zwanego Oyster Stacks (ang. oysters - ostrygi), gdzie Marek snorkował, próbując złowić jakąś rybę na świąteczny stół, a ja przygotowywałam się do roli Św. Mikołaja. Niestety, w wodzie były tylko ostrygi ;-).
Pojechaliśmy więc do pobliskiego strumienia Yardee Creek - może tam się jakieś karpie przyczaiły?
Ruszyliśmy więc do Piaskowej Zatoki (ang. Sandy Bay). Tam, niestety, byli już lepsi od nas, specjaliści od kite-surfingu z podmuchami wiatru unosili się na wodzie lub nad wodą, wypatrując karpii. Nie mieliśmy szans...




Ostatnia - Zatoka Lakeside - wciąż bez szans - tu po karpie jedzie się samochodem pod wodę!
Dla wszystkiego pojechaliśmy na pobliskie wzgórze sprawdzić z góry co się kryje w oceanie... jak już nie ma karpii, to ostatecznie może być jakiś wieloryb.
Czarna noc nad namiotem zawisła,
Zasiedliśmy do wieczerzy.
I z plastikowych talerzy,
W zadumie i bez obawy
Jedliśmy nasze potrawy.
Bez karpii i bez śledzi
rzekli my co na sercu siedzi.
Bo nie ma to jak Choinka
przy Colesa z puszki sardynkach!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz