Sobotni poranek. Zwykle zaczyna się nieco leniwie, od porannej kawy i leniuchowania, by potem nabrać tempa przy zakupach i domowych porządkach. Tym razem sprzeciwiliśmy się tej tradycji i postanowiliśmy spędzić ten dzień w plenerze. Po ostatniej nocy zdecydowanie potrzebowaliśmy wygrzać się na słońcu. I długo nie musieliśmy go szukać - piękna pogoda i bezchmurne niebo zawiodły nas na wybrzeże Gold Coast do miejscowości Surfers Paradise. To naprawdę fenomen, że nieznana niegdyś wioska, za sprawą zmiany jej nazwy na zachęcający do przyjazdu "Raj Surferów", stała się centrum sportów wodnych, rozrywki i życia nocnego w tym regionie. To się nazywa chwyt marketingowy. Co więcej, w ostatnim czasie wzniesiono tam budynek Q, który jest jednym z 20 najwyższych budynków na świecie i jednocześnie najwyższym budynkiem mieszkalnym.
Budynek jak budynek, ale to co zobaczyliśmy z jego tarasu widokowego było naprawdę imponujące. Przy okazji poznaliśmy bliżej samo miasto. Wcześniej przyjeżdżaliśmy tu w zasadzie tylko dla plaż i oceanu, teraz zauroczyliśmy się także miastem, poprzecinanym mnóstwem kanalików, i jego wypoczynkowo-turystyczną atmosferą.
sobota, 30 czerwca 2007
U bram Raju
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Atmosfera Gold Coast wspaniała a widoki z tarasu na Q są przepiękne ! Byłem w sierpniu 2006 i Lemington Park powitał nas deszczem i mgłą ale było warto !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam .