Rankiem dnia następnego Ukryta Dolina odkryła przed nami swój urok, pozwalając długo delektować się śniadaniem wśród śpiewu ptaków, szumu drzew i w towarzystwie pewnego kudłacza, który zwabiony zapachem śledzia w sosie pomidorowym niby chciał capnąć kęsa, to znowu jednak nie chciał..., ale koty tak mają.


Przyszedł czas i na drugie śniadanie, w miejscu, którego nie można było ominąć z daleka. Frosty Mango - mała przydrożna kawiarenka serwująca co tylko można sobie wyobrazić ze wspaniałych, świeżych, żółciutkich, soczystych i przede wszystkim, lokalnie uprawianych owoców mango. No to teraz już wiecie jaki jest mój ulubiony owoc :-).


Sprawdziliśmy jeszcze kilka pozostałych leśnych miejsc do potencjalnej kąpieli. Niektóre, jak Five Mile Waterhole, nadawały się do tego całkiem nieźle.

A inne nas rozczarowały. Oczko wodne o sugestywnej nazwie Raj (Paradise Waterhole) przypominało kształtem jacuzzi, które z utęsknieniem czekało na porę deszczową.

Kolejny odcinek trasy doprowadził nas do strefy kassowar - takich wielkich czarnych ptaków z kolorowymi głowami, które są jednym z ginących gatunków i jednocześnie niezwykle cennym, gdyż odpowiadają za różnorodność roślin w queenslandzkim lesie deszczowym. Naszym celem był Wodospad Wallerman - najdłuższy, bo prawie 300-metrowy wodospad w Australii.


W miejscowości Cardwell zatrzymaliśmy się przy kolejnej rzeczy z serii australijskich WIELKICH- tym razem był to... uwaga... Wielki Kalosz!

I kiedy dotarliśmy do miejscowości Tully, zaraz stało się jasne dlaczego mieszkańcy tego regionu tak czczą wielki kalosz - Tully jest znane w Australii jako najbardziej mokra miejscowość. Oprócz tego jest w niej sporych rozmiarów fabryka, w której przetwarza się trzcinę, kilka starych uliczek i powietrze pachnące cukrem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz