Dosłownie na 3 minuty przed zmierzchem dotarliśmy do naszego kawałka ziemi na polu namiotowym w Undara Volcanic National Park poprzedniego dnia. W 3 minuty rozłożyliśmy namiot i udaliśmy się na kolację, którą stanowiły 3 puszki fasolki w sosie pomidorowym. Następnie przyodzialiśmy 3 warstwy odzieży różnorakiej i poszliśmy spać. Tej nocy pożegnaliśmy się na dobre z magiczną "trójką". Albowiem na jakieś 3 godziny przed tym jak miał zadzwonić budzik, obudziło nas znienacka zimno. Zimno przenikliwe, wszechogarniające, nieprzyjemne. Niestety "trójka" nas zawiodła - 3 warstwy odzieży okazały się absolutnie niewystarczające i nikt tego nie przewidział (czytaj: w plecakach mieliśmy niewiele więcej). Tak więc do świtu okręcaliśmy się w śpiworach jak motyle w kokonach i podkradaliśmy sobie nawzajem ciepło, by jakoś przetrwać. Rankiem mieliśmy się udać na kilkugodzinną wycieczkę po powulkanicznych tunelach powstałych tu niegdyś z wyciekającej powoli, zastygniętej lawy.
Czas oczekiwania na przewodnika spędziliśmy na obchodzie posiadłości Undara Lava Tubes należącej do rodziny Collins, która zamieszkała te tereny w 1860r. i przez długi czas zajmowała się wypasem bydła, ale po nadejściu kryzysu i spadku cen na wołowinę (australijski rząd nie dopłacał w takich sytuacjach do interesu) zmuszona była poszukać innego źródła utrzymania. Ponieważ na terenach wielkiej farmy od lat istniały podziemne tunele, rodzina zaczęła ubiegać się o dotację i w końcu w 1990r. przekształciła część swej farmy w atrakcję turystyczną. Ciekawą rzeczą był styl architektoniczny jaki dominował w tym miejscu. Można by go najtrafniej nazwać kolejarskim lub wagonowym, bowiem wszystkie budynki: restauracja, recepcja, informacja turystyczna, pokoje sypialne były przekształconymi nieco i dostosowanymi do pełnionych funkcji wagonami jednego z zabytkowych pociągów, które zwykły były kursować z Cairns do Kurandy. To, kto i jak zdobył te wagony to osobna historia, na którą czasu teraz nie ma, dość tego, że pomysł był trafiony w dziesiątkę i nawet my sami zaczęliśmy żałować, że nie nocowaliśmy w jednym z luksusowych przedziałów pociągu.
Czas oczekiwania na przewodnika spędziliśmy na obchodzie posiadłości Undara Lava Tubes należącej do rodziny Collins, która zamieszkała te tereny w 1860r. i przez długi czas zajmowała się wypasem bydła, ale po nadejściu kryzysu i spadku cen na wołowinę (australijski rząd nie dopłacał w takich sytuacjach do interesu) zmuszona była poszukać innego źródła utrzymania. Ponieważ na terenach wielkiej farmy od lat istniały podziemne tunele, rodzina zaczęła ubiegać się o dotację i w końcu w 1990r. przekształciła część swej farmy w atrakcję turystyczną. Ciekawą rzeczą był styl architektoniczny jaki dominował w tym miejscu. Można by go najtrafniej nazwać kolejarskim lub wagonowym, bowiem wszystkie budynki: restauracja, recepcja, informacja turystyczna, pokoje sypialne były przekształconymi nieco i dostosowanymi do pełnionych funkcji wagonami jednego z zabytkowych pociągów, które zwykły były kursować z Cairns do Kurandy. To, kto i jak zdobył te wagony to osobna historia, na którą czasu teraz nie ma, dość tego, że pomysł był trafiony w dziesiątkę i nawet my sami zaczęliśmy żałować, że nie nocowaliśmy w jednym z luksusowych przedziałów pociągu.
Ross opowiadał nam o historii rodziny Collins, o typowych cechach obszaru Gulf Savanna, pokazywał charakterystyczne gatunki roślin, w tym żelazne drzewa (ang. iron trees), baobaby i popularną australijską trawę, której suche źdźbło po naślinieniu skręca się jak mokry włos, a położone na chleb i utrzymywane w wilgoci da nowy plon. Ross podkreślał wielokrotnie, że dla wielu Australijczyków ich historia to nie jest rafa, ocean, czy las deszczowy, ale właśnie taki suchy, bezkresny outback, gdzie życie daje w kość, niezależnie od tego czy mamy XVIII, czy XXI wiek. Tam drzemie prawdziwe serce Australii.
sześć trójek, a nie trzy szóstki? Nowy numer bestii? ;) ... co do chłodu pod napiotem proponuje zakup jakichs odpowiednich ciuchów milspec ... ratują życie (czyt.: ciepłe są jak diabli)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z Polszy
Hej Filip! O takich ciuchach śniliśmy przez pierwsze dwie noce. No, ale jak to mówi stara przypowieść:
OdpowiedzUsuń"Polak mądry po szkodzie.
A jeśli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą i po szkodzie głupi."
I, niestety, mam przeczucie, że przed kolejną wycieczką w podobne miejsce, w ferworze przygotowań, jakimś cudem znowu zapomnimy o tym, co ważne.
Pozdrowienia z Australyji!