sobota, 2 sierpnia 2008

Gdzie te góry?

Po raz kolejny zacznę od stwierdzenia, że Brisbane to wspaniałe miasto do życia. Wszystko znajdziesz tu w promieniu 50-100km: ocean, plaże, las deszczowy, busz z koalami, góry... No właśnie, góry... Teoretycznie tak, lecz w praktyce tego co tutaj nazywa się górami, trzeba się czasem nieźle naszukać. W jeden z sobotnich poranków postanowiliśmy podjąć to wyzwanie i wyruszyliśmy w kierunku Sunshine Coast Hinterland w poszukiwaniu gór Glass House Mountains.
Nie wiem już co ostatecznie okazało się większym wyzwaniem: czy poszukiwanie gór, czy wymówienie i zapamiętanie ich nazw, które podawane są w języku Aborygenów: Mount Beerburrum, Mount Ngungun... Przy niektórych nazwach nasze polskie nazwiska to dla Australijczyka bułka z masłem. Postanowiliśmy zatem w piękny sobotni poranek, krążąc szlakami Mount Tibrogargan wypatrywać gór: Tunbubudla, Coonowrin, Beerwah i jakichś jeszcze, których nie pamiętam, gdyż szczerze mówiąc mieliśmy problem z dostrzeżeniem ich przez gęstwinę drzew. Punkty widokowe mają niestety to do siebie, że zarastają roślinnością, ale kto by się tym przejmował...
Generalnie kontakt z przyrodą zdecydowanie poprawił nam przygasłe z powodu zimy samopoczucie i zapragnęliśmy go więcej. Las miejscami przypominał nasze polskie zagajniki, tylko pachniał nieco inaczej, szlak zaś miał niewątpliwą zaletę - prócz nas nie było na nim żadnych turystów, jedynie mała grupka uprawiającej sport młodzieży. No cóż, mało gór, to i mało turystów.Halo, ludzie, zacznijcie się budzić z zimowego snu! Choć ściany waszych domów jeszcze się nie nagrzały słońcem, to przyroda już pachnie wiosną, i zieleń iście wiosenna, świeża, i znowu chce się żyć :-).

Ps. Dziękuję Markowi za udokumentowanie naszej wycieczki, bo mnie w zimowym amoku nie chciało się jeszcze brać aparatu do ręki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz