Zatoka Byron Bay to już prawie klasyka. Gdzież można spotkać podobną toń oceanu, której turkusowy blask niespodziewanie i bezlitośnie bije po oczach? Gdzież znaleźć taki spokój na plaży, mącony raz po raz jedynie unoszonymi przez wiatr ziarenkami piasku? Gdzież w końcu można na takie skupisko sklepów z jedynymi egzemplarzami sandałów, kapeluszy, plażowych toreb, kąpielowych strojów, zwiewnych kiecek, haftowanych bluzek, stylowych okularów i biżuterii wszelakiej w jednym miejscu natrafić...? I to wszystko w dodatku otwarte do późnego wieczora w niedzielę! Cóż, nie poszliśmy jednak na sklepy...:-( I myślę, że każdy kto ujrzał choć raz w słoneczny dzień białą latarnię na tle błękitnego nieba schodzącego się z turkusem oceanu i soczystą zielenią pokrywającą wzgórze, nie poszedłby i tego dnia na sklepy. "Na sklepy" to poznańskie.
Najbardziej na wschód oddalony punkt Australii - pewnie osławione miejsce podwodnych schadzek delfinów :-).
Plaża White's Beach, gdzieś za Byron Bay. Trudna do odnalezienia, nieco zabałaganiona, nadzwyczaj, jak na plażę, chłodna, pusta i samotna i przez to bardzo romantyczna.
Powrót do miasta stopniowy, kilka przystanków po drodze w miejscowościach ciągnących się wzdłuż plaż, by oczarowany turkusem wzrok nie doznał szoku spoczywając nagle na szarościach miejsckich murów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz