niedziela, 14 września 2008

Człowiek-pies

W niedzielę odwiedziliśmy naszych znajomych z Sunshine Coast Hinterland na trzecie urodziny ich córeczki Ewy. Było sielsko-anielsko i tylko czasu zdecydowanie za mało, żeby nasycić się tą sielankową atmosferą. W ciszy zielonej doliny pobzykiwały muchy, żar słońca wylewał się na dach, muskając nasze twarze, na płycie skwierczały kiełbaski, a z dali dochodziły odgłosy lasu. Jedną z atrakcji imprezy był zabieg pomalowania twarzy kolorowymi farbkami, dzięki któremu można się było przeistoczyć na chwilę w kogoś innego. Marek postanowił przeistoczyć się w kościotrupa, ale wcale nie zachowywał się jak kościotrup - cały czas siedział przy stole i zajadał. Głównymi bohaterami imprezy okazały się psy, prócz dzieci oczywiście, które w swoim dziecięcym świecie wyobraźni oddawały się szaleństwom. Pies Staszek, który uwielbia gości i który chętnie pozował do zdjęć w kolorowym kapeluszu oraz Pies-Człowiek, a raczej należałoby powiedzieć Człowiek-Pies, czyli najświeższa produkcja Cezarego, o którym pisaliśmy wcześniej.
Dla nas była to frajda i rzecz unikalna zobaczyć w warsztacie dzieło artysty, dopiero co "wyjęte spod noża", by następnego dnia podziwiać je na jednej z brisbeńskich ulic. Tak oto prezentuje się intrygujący Człowiek-Pies na rogu Ann Street i Wharf Street w centrum Brisbane.
Marek chciał odcisnąć swoją dłoń w zaprawie, ale go powstrzymałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz